Jak czujesz się w świecie konsumpcji ?
W pewnym wydawałoby się cywilizowanym, kulturalno-rozrywkowym miejscu zwanym dalej sklepem w galerii handlowej, stał pewien jeszcze młody mężczyzna. Wpatrywał się głucho w ścianę pełną kolorowych, małoprzydatnych, ale jakże zachęcających i pożądanych chińskich produktów. Nie raz zastanawiał się jak to możliwe, że wszystkie te rzeczy są produkowane w Chinach. W totalnej stagnacji, myśląc o czymś zupełnie małoistotnym, czekał aż skrawek podłogi, który przed chwilą wymopował, wyschnie. Było cicho, mimo grającej zagranicznej i popularnej sprzed 5 lat muzyki zachodniej, która wydobywała się z głośników rozsianych po całym sklepie. Było naprawdę cicho - w jego głowie. Zegar wskazywała około 21:30.
Stan stagnacji został przerwany przez nagły ruch wykonywany w stronę jeszcze młodego mężczyzny. Przy wejściu sklepu ukazały się dwie sylwetki. Kurwa - pomyślał jeszcze młody mężczyzny - o tej godzinie, w sklepie ? - zadał sam sobie jakże istotne pytanie. Zamarł gdy spostrzegł pierwszą sylwetkę. Tybetański mnich ze zwisającym czymś na szyi, sunął w jego stronę jak piorun. Kurwa? - pomyślał ponownie jeszcze młody mężczyzna, jednakże ten wulgaryzm ewidentnie kończył się znakiem zapytania. Za mnichem ubranym w pomarańczowo-bordowe kimonocośpodone, powolnym i pewnym krokiem stąpała wysoka około 50letnia kobieta.
Mnich z odległości około 10 metrów zaczął coś wołać. Jeszcze młody mężczyzna usłyszał tylko końcówkę zdania - "... i'm need table clock". Szybkim ruchem zerwał się zza kasy i wskazał pożądany przez mnicha przedmiot. Malutki srebrno-biały zegarek, na nóżce-sprężynce, z małą tarczą. Mnich wypowiedział tajemniczo brzmiące "hmmmm". Zwisające coś na szyi potencjalnego klienta, okazało się jakąś najnowszą dotykową komórką.
W tym momencie do dwójki dumających przed zegarkiem, dotarła kobieta. Jeszcze młody mężczyzna zdążył już swoim skromnym i łamanym angielskim wyjaśnić iż zegarek posiada alarm, pokazał mnichowi jak się go ustawia i nastawia.
Zapadła 2 sekundowa cisza, teraz ta cisza ma jeszcze większy wydźwięk dla jeszcze młodego mężczyzny. Z ust tybetańskiego mnicha padło pytanie.
"it's made in china?"
Jeszcze młody mężczyzna panicznie rozejrzał się po całym sklepie, widział białą i czarną głowę konia wystającą ze ściany. 390 zł - pomyślał. Obraz przedstawiający Chicago - 129,00 zł. Głośniki w kształcie misi, kieliszki z gołymi babami... wszystkie te rzeczy były produkcji Chińskiej.
"unfortunately, yes" - wykrztusi, po chwilowej panice.
Przekrzywiona mina mnicha stanęła przed obliczem jeszcze młodego człowieka. Smutna mina. Mnich przystanął, obejrzał jeszcze raz dokładnie zegarek. Rzucił sam do siebie zrezygnowanym - "I'm need a alarm clock". Jego twarz posmutniała jeszcze bardziej. Jeszcze młody mężczyzna nie wiedział co zrobić. Po chwili usłyszał "I'm take this clock" i machinalnie ruszył do kasy. Przez cały proces kasowania (zeskanowanie kodu, wybranie rodzaju transakcji, wprowadzanie kwoty przyjętej, wydanie reszty, spakowanie zegarka w ręklamówkę), widział ten smutny grymas, który pojawił się przez sekunde na twarzy mnicha.
Kupił. Wyszedł razem z kobietą.
Kurwa, wiedziałem że przejdą po pomopowanym - pomyślał jeszcze młody mężczyzna.
____
A jak czujesz się w świecie umarłych ?
ja wyjątkowo dobrze.
foty są mega !
OdpowiedzUsuńUniwersytet Rolniczy, prosektorium...?:)
OdpowiedzUsuńMam z tym miejscem dobre wspomnienia.
Karolina P.
www.taniec-w-deszczu.blog.pl